Kiedy ostatnio wracałem z Kielc do Krakowa, łzy stanęły mi w oczach, kiedy zobaczyłem całą rodzinę odprowadzającą mężczyznę na przystanek, a najmłodsze dziecko płaczące - gdy po czuły pożegnaniu jego ojciec wsiadał do busa w którym jechałem, spytałem go (nie miał dużego bagażu: stąd przypuszczałem) "ale chyba nie wyjeżdża pan na długo?" - odpowiedział: "sam nie wiem, co najmniej na miesiąc" - co za kraj, co za państwo, które rozbija rodziny.
To samo można zaobserwować podczas niedzielnych mszy dla dzieci w dolnym kościele w mojej parafii Zmartwychwstania Pańskiego na Woli Duchackiej w Krakowie - podczas modlitwy wiernych dzieci mogą zgłaszać swoje intencje - i często się słyszy z ich ust - za tatę, żeby szybko wrócił do domu z zagranicznej pracy... Normalne jest, zawsze było, że ludzie wyjeżdżali za chlebem, ale zwykle dotyczyło to młodych ludzi, będących na starcie - i pewnie to jest nadal, ale teraz w dobie kryzysu wszystko się pogłębia - wszystko się wali kiedy ojciec rodziny traci pracę, a wokół sytuacja przypomina zapaść - żadnych sensownych ofert zatrudnienia... I to jest właśnie tragiczne, że długoletni pracownicy, ludzie o unormowanej sytuacji życiowej zostają nagle na lodzie - i choć sami są jeszcze wstanie ruszyć za pracą, to sytuacja rodzinna - własny dom/mieszkanie nie pozwala ściągnąć rodziny... I ten trend obserwuję w Krakowie, mieście o olbrzymim potencjale, rozwojowym - jak bardzo biednieje, choć wokół powstaje mnóstwo inwestycji, deweloperzy zabudowują każdy dosłownie skrawek wolnej przestrzeni - a bloki stoją piękne i coraz bardziej puste... Tragedia...
Ksawery Sarnecki, dn. 29.04.2013, 09:47
04.06.2013, o 07:13, Barbara Paśkiewicz napisał(a): Rozstania
Każda rozłąka wzrusza